Sławomir Majak odebrał tytuł mistrza jesieni swojemu ukochanemu klubowi. Prowadzony przez byłego piłkarza Wielkiego Widzewa Sokół Ostróda zremisował w Łodzi z drużyną Franciszka Smudy, którego ulubionym zawodnikiem był właśnie Majak. Na boisku sentymentów nie było. Na pierwszym miejscu w tabeli przezimuje Sokół Aleksandrów.
Sokół ustawiony został przez swojego szkoleniowca mocno defensywnie. Sławomir Majak mówił przed meczem, że jego zespół musi zagrać mądrze i nie może wdać się z Widzewem w wymianę ciosów. Piłkarze z Ostródy odrobili lekcję i od pierwszych minut grali według wskazówek Majaka. Drużyna Franciszka Smudy atakowała, ale rozbijała się o mądrze grającą defensywę przyjezdnych.
Pięć minut po przerwie jedna z nielicznych akcji Sokoła mogła przynieść gościom prowadzenie. Na szczęście jednak Adrian Pluta trafił w słupek. Wydawało się, że gospodarze muszą w końcu przejąć inicjatywę i strzelić zwycięskiego gola. Im bliżej końca meczu, tym w szeregi Widzewa wkradało się jednak coraz większe zdenerwowanie. W doliczonym czasie gry Sokół ponownie mógł zdobyć gola. Fatalny błąd popełnił Sebastian Zieleniecki. Nie wykorzystał go jednak Arkadiusz Gajewski, który z pięciu metrów nie skierował piłki do bramki.
RTS Widzew Łódź – Sokół Ostróda 0:0
RTS Widzew: Wolański – Kozłowski, Sylwestrzak, Zieleniecki, Pigiel (90′ Rakowski) – Michalski, Kazimierowicz (70′ Falon), Radwański ż, Miller – Mąka (56′ Kwiek), Świderski (56′ Gołębiewski)
Widzew ma szczęście, bo w tym sezonie nikt nie chce awansować wyżej. Wszyscy gubią punkty w dziwnych sytuacjach. Widzew awansuje, bo nie ma rywali. Aleksandrów? Kpina! Pożyjemy, zobaczymy, ale Widzew nie ma konkurentów, choć sam jest słabiutki…