Jeszcze w piątek wydawało się, że kadra ŁZPN, która rywalizowała w Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży wróci z turnieju na tarczy. Przed ostatnim meczem grupowym sytuacja nie była ciekawa, a nasz zespół musiał wysoko wygrać swoje spotkanie i liczyć na korzystny wynik innego meczu. Trener Jarosław Dziedzic nie tracił jednak optymizmu.

Szkoleniowiec, który cieszył się przed rokiem ze srebrnego medalu swoich podopiecznych, do końca wierzył w szczęśliwe zakończenie. – Nie graliśmy źle w pierwszych meczach grupowych, ale zabrakło szczęścia. Ostatnia seria zdecydowała, że zajęliśmy drugie miejsce i przyszło nam grać o brązowy medal. Śmieję się, że jest Dziedzic, jest zabawa. Brawa należą się chłopakom, że wytrzymali nerwowe rzuty karne i po spotkaniu mogliśmy cieszyć się z trzeciego miejsca – opowiada trener.

Po powrocie do Łodzi Jarosław Dziedzic będzie kontynuował prace nad stworzeniem grup młodzieżowych w Łódzkim Klubie Sportowym.

– Wielokrotnie spotkałem się z przypadkami tego, że dzieciaki zostały odsunięte od treningów z Akademii Piłkarskiej ŁKS Łódź. I to nawet te – dziewięcioletnie. Usłyszały ponoć z ust jednego z panów, że się nie nadają. Ja pamiętam przypadek Rafała Pawlaka. On jako dzieciak siedział na ławce rezerwowych, a później rozegrał ponad 300 meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ktoś, kto mówi małemu dzieciakowi, że nie nadaje się do piłki powinien być wróżką – mówi szkoleniowiec.