Mocno komplikuje się sprawa bezpośredniego awansu ŁKS do PKO Ekstraklasy. W zasadzie można byłoby napisać, że w tym momencie zespół Ireneusza Mamrota powinien skupić się raczej na zapewnieniu sobie miejsca w barażach. ŁKS doznał ósmej porażki w bieżącym sezonie. Zdecydowały o niej dwa fatalne błędy przy wyprowadzeniu piłki.
Początek spotkania należał do ŁKS, który stworzył pod bramką Daniela Kajzera kilka groźnych sytuacji. Bardzo aktywny był Ricardinho, któremu trener Mamrot dał szansę występu od pierwszej minuty. Arka otrząsnęła się z tej przewagi po dwóch kwadransach i kiedy wydawało się, że przejmie inicjatywę padł gol dla ŁKS. Z rzutu wolnego świetnie dośrodkował Mikkel Rygaard, a piłkę na raty do bramki gdynian skierował Ricardinho. Pierwszy jego strzał trafił w słupek, ale ekwilibrystyczna dobitka przyniosła prowadzenie.
Nie mająca nic do stracenia Arka zmieniła system gry w drugiej połowie i atakowała gospodarzy już na ich własnej połowie. Napór przyjezdnych poskutkował dwoma Wielbłądami. Najbardziej boli to, że przy obu swój udział miał najbardziej doświadczony zawodnik ŁKS, kapitan drużyny Arkadiusz Malarz. W 69. minucie podał dość ryzykownie piłkę do Rygaarda, który stracił ją na rzecz Macieja Rosołka. Chwilę później futbolówka zatrzepotała w bramce. Cztery minuty później Malarz popełnił jeszcze większy błąd. Bez skrupułów wykorzystał go Marcus Vinicius. ŁKS próbował jeszcze zmienić losy meczu, najlepszą sytuację, po podaniu Macieja Wolskiego, miał Adrian Klimczak. Fatalnie jednak przestrzelił.
ŁKS Łódź – Arka Gdynia 1:2 (1:0)
Bramki: Ricardinho 42 – Maciej Rosołek 69, Marcus Vinicius 73
ŁKS: Malarz – Wolski ż, Gracia, Dąbrowski ż, Klimczak ż – Pirulo (73′ Dominguez), Tosik ż (77′ Sekulski), Rygaard, Trąbka (87′ Nawotka), Janczukowicz (87′ Sajdak) – Ricardinho
kopnąć w dupe malarza a zatrudnić bramkarza
Akademia powinna swoim zawodnikom zabronić oglądania meczów nie tylko pierwszej drużyny, ale i całej polskiej ligi. Nie ma na czym się wzorować. Jednym słowem polskie kluby i ich gra to dramat….
No właśnie w poważnym klubie gostek z wytatuowanym herbem innego klubu nigdy by nie grał , o co dopiero został kapitanem. Niestety w Łks (pewnie nie tylko tam) najważniejszy jest PR , a że w środku bałagan to nieistotne, najważniejsze żeby dobrze o klubie pisali.
ANO MAMROT TROCHĘ POMAMROTAŁ I ZNOWU W PLECY DOSTAŁ.CZYLI GRÓB FIRMA POGRZEBOWA I KIER.ŻAŁOBA CAŁY CZAS..
Kapitan drużyny, który ma wytatuowaną na ciele nazwę innej drużyny.. parodia..