Tego nie dało się przegrać, ale niestety fakty są nieubłagane. Jeszcze w 90. minucie spotkania 2. kolejki PKO Ekstraklasy w Białystoku Widzew prowadził z Jagiellonią 2:1. W doliczonym czasie gry stracił jednak dwie bramki i zamiast cieszyć się z drugiego w sezonie kompletu punktów drużyna Zeljko Sopicia opuściła plac gry ze spuszczonymi głowami.
Mecz zaczął się dla widzewiaków najgorzej jak mógł. Jagiellonia rozmontowała łódzką defensywę, a piłkę do pustej praktycznie bramki skierował Dawid Drachal. Widzew odpowiedział składną akcją z 25. minuty. Podanie w uliczkę od Frana Alvareza otrzymał Sebastian Bergier i ze stoickim spokojem pokonał Sławomira Abramowicza.
Kwadrans po zmianie stron Bergier po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Abramowicz nie opanował piłki po uderzeniu Mariusza Fornalczyka, a nowy napastnik Widzewa wykorzystał ten błąd bramkarza Jagiellonii. Nadszedł jednak doliczony czas. Najpierw błąd w kryciu Marka Hanouska wykorzystał Jesus Imaz, który zamknął dośrodkowanie i głową doprowadził do remisu. To co jednak zrobił dwie minuty później Rafał Gikiewicz na spółkę z Mateuszem Żyro woła o pomstę do nieba. Tak rozgrywali piłkę, że ją w dziecinny sposób stracili. Prezent wykorzystał Afimico Pululu.
Jagiellonia Białystok – Widzew Łódź 3:2 (1:1)
Bramki: Dawid Drachal 3, Jesus Imaz 90, Afimico Pululu 90 – Sebastian Bergier 25, 60
Widzew: Gikiewicz – Krajewski ż, Ricardo Visus, Żyro, Kozlovsky – Samuel Akere (76′ Cybulski), Selahi (65′ Czyż), Shehu ż (83′ Pawłowski), Fran Alvarez (76′ Hanousek), Fornalczyk ż (65′ Baena) – Bergier.


W rywalizacji sportowej, tak samo jak w życiu, zdarzają się porażki, ale kto wyciągnie z nich właściwe wnioski, ten szybciej zrealizuje wyznaczony cel. Pozostało 15 kolejek ligowych w rundzie jesiennej, w których trzeba udowodnić, że 'walka” o ligowe trofea, jest cały czas aktualna