W poniedziałkowy wieczór rozegrano na stadionie przy alei Unii 2 mecz 15. kolejki I ligi pomiędzy ŁKS Łódź, a spadkowiczem z PKO Ekstraklasy Śląskiem Wrocław. Był to też pojedynek klubów mających w dorobku po dwa tytuły mistrzów Polski. Obecnie znacznie wyżej stoją notowania zespołu ze stolicy Dolnego Śląska. Wrocławianie rozpoczynali starcie jako wicelider tabeli z 27 punktami. ŁKS z 18 punktami zajmował odległe 13 miejsce. Po ostatnim gwizdku sędziego okazję do radości mieli gospodarze, którzy triumfowali 2:1. Dla łodzian to szósta w tym sezonie wygrana w I lidze.
W pierwszej połowie tego meczu bliżej strzelenia gola byli wrocławianie, ale w 38. minucie piłka po uderzeniu Michała Rosiaka trafiła w poprzeczkę. O wiele ciekawiej było po zmianie stron. W 65 minucie wrocławianie ponownie trafili w poprzeczkę, ale chwilę później Miłosz Kozak zmusił do kapitulacji bramkarza łodzian strzałem z rzutu wolnego. Potem nastąpiły cztery minuty, które wstrząsnęły Śląskiem. Najpierw Fabian Piasecki doprowadził do remisu, a potem Artur Craciun wykorzystał rzut karny, podyktowany za faul na Gustafie Norlinie i łodzianie objęli prowadzenie. Mimo, że sędzia doliczył aż 13 minut, a grano tak naprawdę piętnaście, z powodu przerw po odpalanych racach, wynik meczu nie uległ już zmianie. Wygrana łodzian jak najbardziej zasłużona. Trzy punkty wywindowały ŁKS aż na siódme miejsce. Śląsk spadł na trzecią pozycję.
W najbliższą sobotę (8 listopada) o 19:30 łodzianie zmierzą się na swoim stadionie z innym spadkowiczem z elity Puszczą Niepołomice.
ŁKS Łódź – Śląsk Wrocław 2:1 (0:0)
Bramki: Fabian Piasecki 70, Artur Craciun 74 – Miłosz Kozak 67-wolny
ŁKS: Jakubowski – Rudol, Kupczak, Craciun – Loffelsend (84′ Krykun), Ernst, Wysokiński, Mokrzycki, Norlin (90′ Głowacki) – Toma, Piasecki (84′ Lewandowski).

