Pod wodzą Ryszarda Robakiewicza ŁKS odzyskał styl, skuteczność i zaczął wygrywać mecze. Nasuwa się pytanie, czy potrzebny łódzkiej drużynie jest kolejny eksperyment? Czasami tymczasowe rozwiązania okazują się najlepsze i tak najwidoczniej jest w przypadku łodzian. Doświadczony szkoleniowiec odblokował zawodników, a ci wygrali trzeci kolejny mecz.
Trybuny Stadionu Śląskiego nie były wypełnione, a spotkanie dwóch zasłużonych dla polskiej piłki klubów oglądało ponad 13 tysięcy widzów. Ruch, który miał jeszcze teoretyczne szanse na grę w barażach o PKO Ekstraklasę, rozpoczął mecz znakomicie. W 11. minucie Łukasza Bombę pokonał Miłosz Kozak. ŁKS nie spuścił jednak głów w dół jak miało to miejsce jeszcze kilka tygodni temu. Nie dał sobie strzelić kolejnych bramek i do przerwy Niebiescy wygrywali 1:0.
Po zmianie stron do głosu doszedł ŁKS. Do wyrównania doprowadził w 72. minucie Piotr Głowacki. Łodzianie nie zamierzali jednak zadowalać się jednym punktem. Zagrali o pełną pulę i to się opłaciło. Mateusz Wzięch dał w 80. minucie prowadzenie łodzianom, a Mateusz Wysokiński w doliczonym czasie gry ustalił wynik meczu na 3:1 dla drużyny Ryszarda Robakiewicza.
Ruch Chorzów – ŁKS Łódź 1:3 (1:0)
Bramki: Miłosz Kozak 11 – Piotr Głowacki 72, Mateusz Wzięch 80, Mateusz Wysokiński 90
ŁKS: Bomba – Dankowski, Rudol, Gulen, Głowacki – Norlin (86′ Zając), Kupczak ż, Mokrzycki, Wysokiński, Sitek (56′ Młynarczyk) – Mrvaljević (56′ Wzięch).
17 maja o 17:30 w kolejnym spotkaniu dawnych mistrzów Polski ŁKS zmierzy się w Warszawie z miejscową Polonią, która walczy o barażowe miejsce.
Zdjęcie: Łukasz Skwiot (Cyfrasport)