Wielką awanturą zakończyło się szlagierowe spotkanie łódzkiej klasy A (grupa II) pomiędzy Błękitnymi Dmosin i KKS Koluszki. Efektem są wykluczenia dla kierowników drużyn, czerwona kartka dla piłkarza Błękitnych oraz złamana chorągiewka. Sprawą zajmie się z pewnością Wydział Dyscypliny ŁZPN.
W 87. minucie spotkania, jak czytamy w protokole sędziowskim, Szymon Ślązak z Błękitnych ukarany został czerwoną kartką za pozbawienie rywala realnej szansy na zdobycie bramki. Złapał przeciwnika za koszulkę. Po otrzymaniu kartki wyzwał w wulgarny sposób sędziego oraz złamał chorągiewkę rożną.
Nerwowo nie wytrzymali również kierownicy drużyn – Maciej Walczak i Michał Borys. Zostali usunięci ze strefy technicznej za prowokacyjne gesty i wulgarne słowa. Kierownik Błękitnych miał również wyzwać sędziego. Na boisku lepszy okazał się KKS, który wygrał 1:0 po trafieniu Piotra Grobelnego.
nerwówkę swoją decyzją wprowadził sędzia tego spotkania ( starszy pan co nie miał siły poruszać się po boisku i bał się podejmować odważne decyzje ) sugerowanie się gorzej ustawionym arbitrem bocznym to już podsumowanie jego fatalnego sędziowania , podobno obowiązuje zasada , że zespół nie może być podwójnie ukarany tzn karny i czerwona kartka , ten Pan z sędziowaniem powinien dać sobie spokój , gdyby nie jego błędna decyzja nie było by tej awantury i znowu winni wszyscy poza pseudo arbitrem co nie potrafi prawidłowo ocenić sytuacji będąc 2 metry od faulu
Sędzia odgwizdał najpierw przewinienie Ślązaka, które miało miejsce zdecydowanie przed polem karnym i pokazał mu czerwoną kartkę (a stał 2 metry obok), po czym pobiegł do liniowego na konsultację i zmienił decyzję na rzut karny utrzymując czerwoną kartkę! Jak widać liniowy z 20 metrów widział lepiej! Ot, taka nasza sprawiedliwość sędziowska… 😉
Gogo – w wielu przypadkach masz racje ale czy to usprawiedliwia połamanie SWOJEJ chorągiewki za którą klub będzie musiał zapłacić? No bez sensu
Huhuhuhu to są sprawy niedopuszczalne.
Sędziują stare patałachy albo młodzi bez pojęcia. Później wszyscy winni tylko nie oni. W pojedynkę z jednego końca widza spalonego w drugim końcu.