Wiele osób żegnało w czwartek na cmentarzu Zarzew Marka Milczarka. Wielkiego pasjonata piłki – szczególnie tej młodzieżowej wspominają jego koledzy Zbigniew Kubiak i Marek Grzeszczakowski.
Marek poświęcił się piłce nożnej – opowiada Zbigniew Kubiak. Był przede wszystkim wspaniałym wychowawcą. Karierę piłkarską rozpoczynał w Widzewie. Później przeszedł do Hali Sportowej, gdzie pod okiem Leszka Jezierskiego wywalczył Mistrzostwo Polski juniorów. Grał w drugoligowym łódzkim Starcie w gronie seniorów, a karierę skończył we Włókniarzu Pabianice. Jego wychowankowie podczas pracy szkoleniowej, to między innymi Robert Górski i Marcin Zając. Pracował z nimi w Starcie. Od pewnego okresu całkowicie pochłonęła go praca z młodzieżą. Prowadził kolejne roczniki reprezentacji Łodzi- między innymi jego podopieczni w 1990 roku wygrali spartakiadę, czyli Mistrzostwa Polski w swojej kategorii wiekowej (16-latków). W ostatnim okresie choroba bardzo przeszkadzała mu w pracy, ale mimo to się nie poddawał. Byłem przy nim w tych ciężkich chwilach…wierzył, że wygra z chorobą….
W czasach juniorskich trzymaliśmy się razem – wspomina Marek Grzeszczakowski – później nasze drogi nieco się rozeszły, ja wylądowałem w Energetyku. Kiedy tylko była taka możliwość, to zaprosiłem Marak do współpracy szkoleniowej – to było w Widzewie. Próbowaliśmy wtedy zorganizować szkółkę dla sześciolatków i coś na wzór obecnie istniejącej akademii. Miał bardzo ambitne plany, ale w Widzewie nie wyszło. Wrócił wtedy do Startu. Tam mógł choć częściowo realizować nasze plany z Widzewa. Podziwiałem go, potrafił jednocześnie trzy grupy młodzieżowe (razem około stu chłopaków !) To były ciekawe roczniki (1996-98), pod jego okiem grali bardzo dobrze. Po pracy w szkole poszedł na emeryturę i miał więcej czasu na swoją pasję. Pracował m.in. z tak zwaną trudną młodzieżą z ośrodków wychowawczych. Miał podejście do młodzieży. Przez pewien okres czasu, po wyjeździe żony do Stanów Zjednoczonych wspierał swoją pełnoletnią córkę. To był fajny chłop. Spędzaliśmy razem sporo czasu, bywałem u niego na działce w domu nad Jeziorskiem. Zabiły go papierosy. Palił jak smok i nie pomagały nasze perswazje i tłumaczenia. Problemy zdrowotne zaczęły się w marcu. Poszło to wszystko błyskawicznie. Złośliwy nowotwór płuc atakował z olbrzymią siłą. Wydaje mi się, że wypalanie znacznie pogorszyło stan jego zdrowia. Mieliśmy wspólne plany, chcieliśmy założyć prywatny klub….szkoda, bo odszedł porządny człowiek, całkowicie oddany piłce.
Najlepszy trener jakiego miałem. Spoczywaj w pokoju trenerze.
szkoda że nikt nie napisał o Panu Marku na oficjalnej stronie
SKS Start,
…racja, to był super gość…WIELKI SZACUN…!!!
Taka prawda.. Niestety co zrobić. A Pan Marek Grzeszczakowski to naprawde bardzo dobry trener.